wtorek, 26 maja 2015

Herbatka i ciasteczka

Okazuje się, że szycie i dobre jedzenie często chodzą parami. A od kiedy jestem częścią grupy szyciowej to i okazji do jedzenia pyszności mi nie brakuje. Tym razem zorganizowaliśmy poczęstunek na cześć koleżanki z Auckland, która wpadła na kilka dni do Wellington. Zaczęliśmy od wizyty w lokalnych sklepach z tkaninami.

Ta kurteczka z peleryna jest moja ostatnia obsesja i już niedługo zabieram się do szycia swojej własnej :)
Po (udanych!) zakupach podzieliłyśmy się na grupy, wsiadłyśmy w samochody i obrałyśmy kierunek Kilbirnie gdzie w niewielkim lokalu mieliśmy tzn High Tea. Zwyczaj ten kojarzy mi sie z damami z epoki Jane Austen które siedzą i popijają herbatkę z porcelanowych filiżanek i zajadają się malutkimi ciasteczkami. W sumie niewiele się myliłam ;) Przepyszna herbata - u mnie cynamonowa, podana została w przepięknych filiżankach - każda była inna! Do tego patery z  pysznymi kanapeczkami, bułeczkami, tartami, babeczkami... Mus czekoladowy był nieziemski! Na pewno nie była to moja ostatnia high tea, miejsc je serwujących jest w Wellington kilka i już mi dziewczyny obiecały że zabiorą mnie do każdego z nich. Już się nie mogę doczekać


12 komentarze:

  1. Cudowne miejsce :) A te ubranka na czajniczki są po prostu obłędne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo klimatyczy lokal! Tez mi sie spodobaly ubranka na czajniczki - kazdy inny ale wszystkie cudowne :)

      Usuń
  2. Łoooo! zwariowałam! ależ zazdroszczę :-) bardzo chciałabym posiedzieć i poplotkować przy takiej herbatce! :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadniesz kiedyś do Wellington to cie zabiorę :)

      Usuń
  3. Tkaniny, herbatka i ciasteczka - cóż za cudowny dzień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dodatku w towarzystwie szyjacych koleżanek! Lubie takie dni!

      Usuń
  4. Dzień dobry :) Tak sobie dzisiaj wędrowałam od bloga do bloga i prosto od Iwonki z Paragwaju trafiłam tutaj :) Miło mi bardzo bo i ja Marta i też szyję i też blog prowadzę- a właściwie mój kot :) Byłam w Wellington w 2012 roku, podczas premiery Hobbita. Oj co się działo na nabrzeżu :) . Potem już pojechałam dalej w tzw. podróż marzeń ale Wellington wspominam z ogromna sympatią. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli z Paragwaju do Nowej Zelandii ;)
      Moja imienniczka i blogerka - super. zaraz do ciebie zajrzę. Fajnie ze miałaś okazje odwiedzić Nowa Zelandię i Wellington! Faktycznie w tamtym okresie działo się sporo! Co jeszcze zwiedzałaś?

      Pozdrowienia z mroźnego Wellington!

      Usuń
    2. Albo i nie zajrzę :( Podasz mi proszę linka do twojego bloga?

      Usuń
    3. Dzień dobry :) U nas :)
      Już podaję link : puszkowewidzimisie.blog.pl
      A widziałam dużo : Od Christchurch do Mt Cook i przelot nad lodowcem, Lake Tekapo, jazda przez Keikoura i Picton, potem prom do Wellington, potem autem na północ,Taupo, Tongariro, Rotorua oczywiście, gdzie obchodziłam swoje urodziny, Cathedral Cove, potem Hot Water Beach, gdzie sobie tyłek poparzyłam, i trasa do Auckland, które chyba najmniej mi się podobało z całej NZ. I wszystkie możliwe atrakcje po drodze. Dwa tygodnie w aucie :) To się nazywa podróż marzeń, między Australią i Singapurem :).
      Wellinton podoba mi się bardzo. Bardzo ładne spokojne miasto. Podobają mi się te metalowe paprocie drzewiaste- które kocham w naturze :). Mieszkaliśmy w Museum Art Hotel tak więc do nabrzeża mieliśmy bliziutko. Zbliżała się premiera Hobbita i na telebimie na okrągło wyświetlane były wszystkie części" Władcy Pierścieni". Dziewczyny w centrum turystycznym miały przyczepione spiczaste uszka! Jakieś szaleństwo. Następnego dnia do naszego hotelu zaczęli zjeżdżać aktorzy z filmu na uroczystą premierę i mieliśmy mnóstwo śmiechu jak nie mogliśmy wyjechać z parkingu hotelowego bo nam blokował wyjazd np. James Nesbitt.
      Z wielkim wzruszeniem wspominam zwłaszcza Wyspę Południową z Christchurch, które próbowało się pozbierać po trzęsieniu ziemi. Akurat trwało wyburzanie wieżowców w centrum i łzy w oczach stawały, gdy widziałam jak życie stanęło w ciągu kilkunastu sekund. Mam nadzieję że już jest normalnie i trzymam kciuki. Do dzisiaj przejmuję się tym co dzieje się w NZ, kibicuję dzielnie All Blacks, mam zresztą ich koszulkę i lecę w październiku na ich mecz z Gruzją do Cardiff- w NZ jakoś się nie załapałam! :)
      Pozdrawiam cieplutko i z wielką przyjemnością czytać będę Twoje wpisy :)
      Ach, te wszędzie kwitnące łubiny w listopadzie :)

      Usuń
    4. Piękna podróż marzeń! Szczerze mówiąc to zwiedziłaś więcej NZ ode mnie ;) Porządna wycieczka samochodowa po Wyspie Południowej to coś o czym marzę od kiedy tutaj przyleiałam ale zawsze coś nam nie po drodze!
      Te trzęsienia tutaj są straszne, co jakiś czas nam matka natura przypomina, że to jednak ona tu rządzi. Ale z drugiej strony kraj jest przepiękny, ludzie fantastyczni, jedzenie przepyszne a białe wina najlepsze na świecie! Tylko wszędzie daleko ;) Mam też bloga o NZ, wpadnij jesli masz ochotę. Ostatnio niestety brakuje mi trochę motywacji do pisania - jakieś przesilenie zimowe mnie dopadło! www.justlikeakiwi.blogspot.com

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    5. Nie martw się :) Mnie tez dopadło :) Tylko wiosenne. Mam też drugi blog. Miał być właśnie o podróżach ale jakoś tak ciężko idzie :) Najpierw nie miałam dostępu w Chinach do Fb , potem tyle się działo że nie było kiedy pisać. Muszę nadrobić zaległości. Ten drugi to : puszkowawpodrozy.blogspot.com
      Zaraz biegnę w takim razie na Twój drugi blog. Pozdrawiam cieplo :)

      Usuń

Dziękuję za wizytę i życzę miłego dnia!

Pages - Menu