środa, 30 kwietnia 2014

Instalove

Przepadłam ;) Zresztą wiedziałam, że tak będzie... Od wczoraj mój stary telefonik jest w komórkowym niebie, zastąpiony przeze mnie nowym modelem. Myślałam że czasy mega fascynacji nowym telefonem minęły mi bezpowrotnie w liceum ale się myliłam! Od wczoraj siedzę i się bawię, przeglądam opcje i aplikacje. Oczywiście jedną z pierwszych zainstalowanych aplikacji był Instagram ;)

Jeżeli macie ochotę możecie mnie znaleźć tutaj:     http://instagram.com/onecheerfulgirl

Na razie zaczynam skromnie ale się rozkręcę!

Pozdrawiam
Marta

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Zdjęciowa tygodniówka

W NZ mieliśmy w zeszłym tygodniu bardzo luźny tydzień - poniedziałęk to był oczywiście Poniedziałek Wielkanocny, natomiast w piątek obchodzono tutaj ANZAC Day który przypominał o Kiwusach i Asutralijczykach, którzy walczyli w wojnach światowych. Osobiście mój tydzień mogę podsumować tytułem piosenki Bajmu- "Siedze i siedzę, myślę i myślę". Jeszcze, żeby z tego myslenia coś wynikało ;) Ale oprócz rozmyślania o wszystkim i o niczym, zdołałam odwiedzić znajomą (wizyta skłoniła mnie jeszcze bardziej do refleksji), zwiedzić okolice, spędzić weekend z przyjaciółmi, ich kotem i moimi teściami. No i oczywiście dostać pracę co mnie bardzo cieszy. 

Z mniej pozytywnych rzeczy - zarówno mój telefon jak i aparat od jakiegoś czasu dają znać, że zbliżają się do końca swojej egzystencji... Telefon w zasadzie musze wymienić na dniach :/ Zaczęłam też się rozglądać za aparatem. Od kilku dni siedzę i przeglądam oferty, opinie i parametry i wcale nie jestem mądrzejsza...

1 i 3. Zarówno znajoma którą ostatnio odzwiedziłam, jaki i moji przyjaciele mają od niedawna kotki. Czyż nie są słodkie? Nabrałam chęci na takiego łobuziaka ale niestety na razie nie mogę :(

2. Piwo o smaku bekonu i syropu klonowego? W mega fajnej różowej butelce? Nie mogliśmy się oprzeć. Chlopakowi posmakowało, jak dla mnie było w miarę ok, ale ja wolę raczej cydry niż piwa.

4. Jedno ze zdjęć ze 'spacerku'. Godzina ostro pod górę wymęczyła nas niesamowicie. Ale warto było!

5. Znalezione podczas spaceru. Zdecydowanie popieram autora tego tekstu- kocham ten kraj w którym przyszło mi żyć!

6. Jestem leniwcem kosmetycznym, szczególnie jeśli chodzi o balsamy do ciała. Kiedyś na wakacje zabrałam mini-produkt Palmersa z masłem shea i przepadłam! Kilka miesięcy zajęło mi znalezienie pełnowymiarowej wersji ale teraz mogę się nim cieszyć do woli. Przepiękny zapach, nawilża, skóra jest przyjemna w dotyku... Masełko ma też przyjazną dla portfela cenę.

Pozdrawiam i życze Wam fantastycznego tygodnia!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Różany szaraczek uwolniony

Dzisiaj pokażę Wam mój ostatni skończony uszytek. Kilka innych rzeczy jest w kolejce ale wiecie - co się odwlecze...

Sukienkę 108 z Burdy 11/2013 jakoś kompletnie przeoczyłam, gdy kupiłam magazyn. Jak mi już wpadła w oko to zdecydowałam, że 3.6m materiału to stanowczo za dużo i może kiedyś... Ale kusiła mnie i kusiła i przyjrzałam się dokładnie wykrojowi. Te 3.6m wynikają bardziej z typu wzoru jaki wybrali do jej uszycia i dość pełnej, marszczonej spódnicy. Ja odkopałam 2 metry bawełny (112cm szerokości) w przepiękne kremowe róże na szarym tle. Bałam się, że nie starczy i w sumie musiałam trochę zmienić koncepcję jak zabrakło mi materiału na lamówkę do wykończenia dekoltu. Liczyłam na to, że znajdę kupną lamówkę w podobnym kolorze ale się oczywiście przeliczyłam ;) Wyprułam dół sukienki, zwęziłam i dodałam kontrafałdy, a z odciętych resztek zrobiłam lamówkę. Jestem z siebie dumna, że w miarę ładnie udało mi się wykończyć dekolt w szpic. Sukienka wyszła trochę za krótka jak dla mnie więc jak uda mi się zaleźć odpowiedną koronkę czy jakąś ozdobna taśmę to doszyje na dole.
Sam wykrój jest moim zdaniem całkiem udany, chociaż rękawy nie są wcale tak wąskie jakby to sugerowało zdjęcie na modelce. Ja nie wszyłam do nich zamków bo nie było zupełnie takiej potrzeby. Z tego wykroju uszyłam drugą sukienkę, z dość elastycznego materiału i rękawy zwężałam kilka razy, podobnie zresztą jak plecy... Myślę też nad uszyciem bluzki z baskinką z tego samego wykroju ale na razie nie mam (chyba) odpowiedniego materiału :)



Gniotąca się bawełna to niekoniecznie najlepszy materił na taka sukienkę ;)
Nie jest idealnie ale jak na pierwszy tak wykończony dekolt nie jest chyba źle!
A tak wyglądała sukienka przed zmiana koncepcji. Marszczenie w talii nie sprawdza się przy mojej figurze.
Jest to też moja pierwsza uwolniona tkanina w ramach akcji:




Tak wogóle to trafiłam na jakiś impas szyciowy. Od prawie dwóch tygodni nic mi nie idzie - albo zszywam ze sobą złe części, albo to rękawy nie chcą się ładnie wdać, szyta sukienka wydaje mi się podejrzanie mała... Ale postanowiłam, że się nie dam i jutro siadam do maszyny. Tym bardziej, że dostałam pracę i przez najbliższe 3 miesiące będę dość zajęta ;)

Pozdrawiam,
Marta

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Zdjęciowa tygodniówka

Już myślałam, że nie zdążę dzisiaj opublikować tygodniówki. Poszliśmy z chłopakiem na wycieczkę, a przy okazji wpadliśmy na "5 minut" do znajomych. Taaa... Po dobrych kilku godzinach wróciliśmy do domu :) Lubię takie dni! W przeciwieństwie do całego zeszłego tygodnia, który chętnie bym wymazała z mojego życia. Albo przynajmniej jego pierwszą połowę...


1. Tak wyglądało Wellington w zeszły tydzień. Powinno byc tam widać zatokę ale cały tydzień lało, było mgliście i wietrznie...
2. Najlepsza biała czekolada.
3. Pogoda nie rozpieszcza ale za to mogę bezkarnie w takie brzydkie dni usiąść przy kominku i delektować się grzanym winem. 
4. Śniadanie. Zazwyczaj stawiam na zdrowsze opcję ale w tym tygodniu naszło mnie na tosty z serem. Wieki ich nie jadłam!
5. Wielkanocny akcent. Jedyny tak właściwie u mnie w domu.
6. Od jakiegoś czasu męczę się z żakietem/kurteczką. Może w tym tygodniu uda mi się skończyć?

Miłego tygodnia Wam życzę!

sobota, 19 kwietnia 2014

Kostka Rubika

Jak co roku w kwietniu zaczyna się sezon urodzinowy. Pierwszy w kolejce jest Ben - brat mojego chłopaka. Jako, że lubi różne zagadki i łamigłowki to ciacho przedstawia kostkę Rubika. Nie powiem, że jestem bardzo zadowolona z efektu - dekorowanie ciasta w tym wypadku było wręcz koszmarem. Najpierw chciałam zabarwic lukier plastyczny na czarno. Po zabarwieniu wszystkiego dookoła i tak nie byłam w stanie osiągnąć odpowiedniego koloru. Postanowiłam kupić juz gotowy czarny lukier. Jak to bywa - w sklepie mieli tylko jedna paczkę, a na moje ciacho były potrzebne ze dwie. Tak więc warstwa lukru jest bardzo cieńka i krawędzie nie chciały się ładnie połączyć. Kwadraty też wyszły koszmarnie koślawe.
Ciacho jednak wszystkie swoje niedoskonałości wizualne nadrabia smakiem! To chyba najważniejsze! Czekoladowe ciasto przełożone kremem z białej czekolady i śmietanki kremówki wyszło fantastyczne i bardzo ciężko mi było sie ograniczyć do jednego kawałka ;) Podsumowując - kompletnie nie zachwycił mnie wygląd, za to tort smakuje jak należy!




A że nie tylko tortami człowiek żyje w urodziny to Ben otrzymał też prezenty. Tym razem zapakowałam je inspirując sie pinterestowymi zdjęciami :)


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Zdjęciowa tygodniówka

Kia ora! Jak Wam minął poprzedni tydzień? U mnie było zimno, mokro i mgliście i przez cały tydzień nie było widać ani promyka słońca. Nie lubię takiej pogody ale wiadomo- na to nie mam za bardzo wpływu. Ogólnie dużo czasu spędziłam na szyciu, gotowaniu, sprzątaniu i czytaniu książek. Czyli nie najgorzej ;)

1. Jestem z siebie dumna - poszłam do sklepu z tkaninami i wyszłam dokładnie z tym co miałam na liście!
2 i 3. Bardzo udana randka w ZOO :)
4. Kolejne cydry do próbowania.
5 i 6. Fantastyczna pizza prosto z pieca robiona w sklepie śródziemnomorskim. Dwa w jednym - oryginalna, pyszna pizza i możliwość zrobienia zakupów pośród wielu europejskich produktów. Ja kupiłam mąkę do pizzy i chyba podczas weekendu przetestuję czy się sprawdza.

sobota, 12 kwietnia 2014

Pierwszy chlebek na zakwasie

Kto lubi świeży chleb? Taki jeszcze cieplutki, pachnący i z chrupiącą skórką? Z odrobiną masła i soli? Oczyma wyobraźni widzę ten las rąk, no bo chyba wszyscy lubią chleb, prawda? Niestety nie wszędzie da się kupić dobre pieczywo. Często osoby mieszkające za granicą narzekają właśnie na smak i jakość chleba, chociaż ten w Polsce też ponoć robi się coraz gorszy. Chciałabym odznaleźć smak chleba z dzieciństwa, ale nie wiem czy mi sie to kiedykolwiek uda.

Od ponad roku na naszym stole często gościł własnoręcznie robiony chleb drożdżowy. Jego odmiana z curry i innymi przyprawami jest też naszym hitem imprezowym - podany z dipem znika w niesamowitym tempie! Bardzo chciałam też nauczyć się robić chleb na zakwasie, niestety w warunkach mieszkaniowych jakie miałam poprzednio nie byłam w stanie wychodować własnego zakwasu - za każdym razem mi pleśniał. Tym razem się udało! Posiłkując się informacjami z bloga Moja Piekarnia zrobiłam zakwas na mące żytniej i upiekłam pierwsze dwa chlebki. Jeszcze nie idealne, nie mniej jednak jestem z siebie dumna :) Teraz planuję metodą prób i błędów dojść do bochenków idealnych! I nawet jak zajmie mi to trochę czasu to myślę, że warto! A Wy? Pieczecie własny chleb? 

Jeszcze przed wyrastaniem

środa, 9 kwietnia 2014

Sukienka za 5 dolców

Przepraszam od razu za tytuł, ale nie miałam pomysłu na nic innego :) Pogoda za oknem sprawiła, ze moje komórki mózgowe są ośpieszałe i niechętne do wymyślania fajnych tutułów! Dzisiaj będzie jeden z uszytków bardziej aktualnych, bo uszytych ze dwa tygodnie temu. W kolejce kilka rzeczy z poprzednich miesięcy ale musziałabym zrobić im zdjęcia, a wiecie jak to bywa...  Ostatnio zawędrowałam do jednego z tutejszych charity shopów czyli lumpeksów, gdzie sprzedaje się datki a cały dochód idzie na różne cele charytatywne. Przechodząc się po sklepie wypatrzyłam półeczkę z materiałami. Większość była w paskudnych brązach (tzn. brązy nie są paskudne ale zdecydowanie nie pasują do mojego typu urody) ale w ręce trafił mi ciekawy koronkowy materiał w kwiaty. Całkiem spory, lekko rozciągliwy,  w interesujący wzór i kosztujący mnie całe 5 dolarów!
Sukienka powstała za pomocą wykroju na sukienkę kopertową ze styczniowej Burdy (najnowszej tutaj - w Nowej Zelandii mamy 3 miesięczne opóźnienie!) Teoretycznie tego typu sukienki/ bluzki sa idealne dla mojej sylwetki, ale z doświadczenia wiem, że te dekolty bardzo lubią się rozjeżdżać i pokazywać to co nie trzeba. Na szczęście ten wykrój się u mnie sprawdza i jestem z niego zadowolona. Całość szyło się prosto i przyjemnie - czyli tak jak lubię. Po pierwszych przymiarkach okazało się, że plecy stanowczo są za szerokie więc zrobiłam w tym miejscu kontrafałdę. Uznałam rękawy za zbędne za to wykończyłam brzegi pliską. Dodałam też zaszewki piersiowe. Przez chwilę zastanawiałam się czy na dół dodać podszewkę lub drugą warstwę materiału ale po konsultacjach z chłopakiem dałam sobie spokój - ponoć nie widać bielizny. A w razie czego to zawsze przeciez mogę doszyć. Najbardziej podoba mi się w tej sukience to że nie potrzebowałam żadnego zamka ani zapięcia - takie rzeczy najfajniej się szyje ;) Sama sukienka bardzo mi się podoba, podkreśla to co ma podkreślać i super wygląda z czarnym paskiem w talii. Bez paska też jest ok :)
Sukienka niestety wyląduje w szafie na najbliższe miesiące bo jest wybitnie letnia, a u mnie się niestety zrobiło już zimno... Za to w najbliższych dniach planuje wykończenie dwóch innych, bardziej zimowych sukienek oraz zaczęcie prac nad kurteczką i płaszczem. To będzie dopiero wyzwanie!



Sukienka pod światło
łączenie góry z dołem
Kontrafałda z tyłu
Pliska przy wylotach ramion

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Zdjęciowa tygodniówka

Wracam do cotygodniowych zdjęć. Zeszły tydzień nie był zły - dokończyłam kilka rzeczy, zaczęłam kilka nowych i generalnie w miarę przyjemnie spędziłam czas. Nawet pogoda była sprzyjająca - chyba to już niestety ostatnie podrygi lata bo dzisiaj mgła jak mleko, cały dzień mżało i zaczęłam rozważac kupno kaloszy ;)

1. Teściowa na wakacjach - na pamiatkę przywiozła mi przepiękny komin robiony na drutach z mieszanki wełny merino i oposowej. Będzie mi w nim cieplutko!
2. Złoty tusk? Całkiem przyjemne piwo a z chłopaiem niemogliśmy się przestać chichotać.
3. Ulubiony napój w ciepłe dni - woda sodowa i limonka. Gasi pragnienie w mig.
4. Jak 'zapachnić' cały dom? Torebką świeżo parzonej i mielonej kawy!
5. Juz niedługo moja mała siostra kończy 7 lat! Czas leci zdecydowanie za szybko...
6. Placki kukurydziane to jeden z nowych przepisów w mojej kuchni ale będę do nich często wracać!

czwartek, 3 kwietnia 2014

Koronkowa sukienka

Nadrabiam zaległości szyciowe.  Tutaj sukienka uszyta pod koniec stycznia, którą miałam ubrać na wesele znajomych. Pogoda okazała się jednak na tyle upalna, że sztuczna podszewka tej sukienki od razu sprawiła, że prawie się gotowałam!
Sukienka to model 109 z Burdy 9/12, który juz raz wykorzystałam i pokazywałam Wam tutaj. Inna tkanina i efekt upełnie inny ;) Znalezienie ładnej koronki było dla mnie wyzwaniem! W wielu sklepach były dostępne zwykłe białe lub czarne koronki, które były po prostu brzydkie i kojarzyły mi się z firankami. Trafiłam też na piękną turkusową koronkę naszywaną koralikami i cekinami, ale powaliła mnie ceną - 160$ za metr!!! Na szczęście lokalnie udało mi się znaleźć właśnie tą kwiatową, a w międzyczasie trafiłam na sklep online z koronkami w przeróżnych kształtach i kolorach więc muszę tylko uwolnić trochę tkanin aby móc kupić nowe!
W planach miała doszycie mini- rękawków. W sumie to je nawet doszyłam, wykończyłam ramiona i wszystko i okazało się, że chyba coś w konstrukcji było nie tak bo sukienka bardzo źle zaczęła się układać i ciągnąć, a o podnoszeniu ręki nie było by mowy! Może to mój brak umiejętności miał coś z tym wspólnego ;) Spędziłam 2 godziny na rozpruwaniu szwów i przy okazji spaliłam sobie łydki (siedziałam na tarasie i jakoś nie zauważyłam zmiany pozycji słońca). Do dzisiaj mam jeszcze ślady na nogach! Zamiast kombinować z rękawkami zostawiłam sukienkę tak jak jest i w sumie jestem zadowolona. Dekolt i ramiona wykończone są lamówką z podszewki i przyszyte ręcznie, żeby nic nie było widać na prawej stronie. Jedyne co bym zmieniła szyjąc tę sukienkę ponownie to dodałabym małe zaszewki na piersiach bo minimalnie mi odstaje.


Zdjęcia są jakie są - musiałam sobie radzić sama z samowyzwalaczem, ale zawsze takie lepsze niż żadne!


Nie zauważyłam, że sukienka mi się tak pomarszczyła od moich rąk! Normalnie leży dobrze i nic się nie marszczy :/

Tak wygląda przód na wieszaku


Ok teraz wracam do szycia prucia - mam wrażenie, że ostatnio więcej pruję niż szyję!

wtorek, 1 kwietnia 2014

Powrót

Tak jak obiecałam - wracam do blogowania :) Ostatnie dwa tygodnie były bardzo intensywne zarówno w pracy jak i dzięki naszej przeprowadzce. Na szczęście już się w miarę zadomowiłam w nowym miejscu i jestem bardzo zadowolona ze zmiany lokum. A w zdjęciach moje ostatnie tygodnie wyglądały tak:

Zaliczyłam kilka wczesnych poranków w drodze do pracy ale takie widoki mi to wynagrodziły!


Trzy bukiety kwiatów w dwa tygodnie to całkiem niezły wynik. Niestety każdy z nich zawierał lilie, które kojarzą mi się z pogrzebami... Muszę taktownie uświadomić ludzi, że nie przepadam za tymi kwiatami ;)


Wreszcie załatwiłam sobie tutejsze prawko. Na razie papierowe, plastikowe ma dotrzec do mnie niebawem :)

Trzochę też było u mnie bardziej kreatywnie. Dużo szyję i jeszcze więcej rozpruwam ostatnimi dniami, stworzyłam też kilka mini-dzieł kredą ale długo nie przetrwały.

W ten weekend zorganizowaliśmy też parapetówę. Po tutejszemu czyli grill i kiełbaski i oczywiście %

Jedno z moich ulubionych miejsc w nowym domu - kominek. Często po prostu siedzę i wpatruję się w ogień. Bardzo mnie to relaksuje.

Wór groszku styropianowego... Modliłam się, żeby mi się nie wysypał bo ciężko by go było zebrać ;) Nasza sofa okazała się za pokaźna dla drzwi i korytarza więc na razie mamy kilka bean bags w ramach zastępstwa.

Zaczynam też przygodę z ogrodnictwem. Posiałam sałatę, kapustę, brukselkę, brokuły i pory. Typowo zimowe odmiany bo u nas niestety coraz chłodniej. Mam nadzieję, że wszystko mi będzie tak ładnie kiełkować jak sałata ze zdjęcia!
 Miałam nie kupować nowych materiałów... Do sklepu poszłam po czarną bawełnę satynowa bo była w bardzo dobrej cenie. Po drodze do kasy dostrzegłam tez przepiękny wzorzysty polar i kolorową dresówkę. I tłuste ćwiartki... Tłumaczę sobie, że wszystko było w promocji ;)

Pages - Menu