Pewnie zauważyliście że w ostatnie dwa poniedziałki nie było moich tradycyjnych tygodniówek. Mnie zresztą też nie było bo poleciałam się na drugą stronę Tasmana i przez ostatnie dni miałam takie widoki:
Jezioro McKenzie na Wyspie Frazera to mój osobisty raj - krystaliczna woda o idealnej temperaturze w przepięknej okolicy! Najlepsza kąpiel mojego życia!
Ta sama wyspa tyle, że jedyny na świecie las deszczowy rosnący na piasku...
...i wrak statku. Cała wyspa jest pod ochroną więc ludzie starają się nie ingerować.
Niebiańska plaża... Przewodnik wycieczki od razu uprzedził nasze myśli - po tej stronie oceanu można spotkać praktycznie wszystko co niebezpieczne. Nie ważne - i tak jest pięknie!
A tu widok z okna naszego domku w Hervey Bay. Spędziliśmy tam kilka świetnych dni ale wcześniej spełniliśmy moje dziecięce marzenie i odwiedziliśmy Sydney!!!
Tam udało mi się tez spędzić trochę czasu z niebieskimi pingwinkami - słodziaki!
Spacerowałam też godzinami po królewskich ogrodach botanicznych...
...i podziwiałam fajerwerki :)
Ominął mnie zachód słońca oglądany z wieży ale też było nieźle.
Skoro byłam w Australii nie mogło było zabraknąć misiów koala!
No i oczywiście ikony Sydney - Opera i Harbour Bridge. Wiecie, że opera wcale nie jest biała tylko kremowa?
A w bonusie pies koleżanki która brała ślub na plaży i która była powodem naszego wypadu do Australii :)
Bardziej szczegółowa relacja i więcej zdjęć pojawi się na kiwiskim blogu za kilka dni jak ogarnę zdjęcia ;) Chwilę mi to penie zajmie...
Ja też tak chcę ;-)!
OdpowiedzUsuńGłaski dla psiaka :-)
Piesek wygłaskany po wszelkie czasy :D Te francuskie buldogi są tak brzydkie, ze aż słodkie ;)
UsuńWiesz Marta, że w tych krajobrazach jestem zakochana :) Tyle, że te niebezpieczeństwa mnie przerażają :/
OdpowiedzUsuńAustralia pomału staje się moim ulubionym krajem na wakacje :) Niebezpiecznie bywa ale to raczej jak się człowiek gdzieś szweda po buszu, szczególnie jak nie zna fauny i flory. W miastach jest chyba bezpiecznie. Na Wyspie Frazera występują jadowite węże i psy dingo, ale przewodnik wycieczki kilka razy powtarzał co robić jak je spotkamy. Myślę ze jak człowiek zwraca uwagę na otoczenie i wie co robić w razie niespodziewanego spotkania to nie ma się o co martwic.
UsuńPingwiny to jedne z moich ulubionych zwierząt! Sa takie pocieszne - szczególnie własnie te niebieskie bo są malutkie (maja ok. 30 cm) W Sydney miałam tez okazje spędzić 30 minut na podglądaniu dziobaków i przepadłam...fantastyczne są!
OdpowiedzUsuń