Tradycyjnie coponiedziałkowe podsumowanie tygodnia. Zeszły tydzień był dość leniwy - nadgarstek mi wysiadł i przez większość tygodnia starałam się nie robić za dużo. Pomału wracam jednak do formy. Zaczęłam też ponownie biegać - w zeszłym roku bieganie pomogło mi zrzucić sporo kg, które potem wróciły przez moje zaniedbanie. Liczę na to że w tym roku będzie lepiej ;) Kreatywnie nic sie nie działo ale znalazłam kilka świetnych pomysłów do wykorzystania na później. Ostatnio na blogu też mniej moich tworów ale to nie tak że nic nie tworzę. Po prostu cierpię na brak fotografa/miejsca w którym bym mogła sobie sama cyknąć zdjęcia, ale niebawem się to zmieni.
2. Wyprzedaż likwidacyjna sklepu z tkaninami... Co tu dużo mówić - trochę się obłowiłam. Kupiłam sporo szarej wełny na żakiet/spódnicę/spodnie, kurzołapkową podszewkę i kilka fajnych tkanin na sukienki lub bluzki... Teraz tylko muszę zabrać się do szycia
3. Próbki tkanin ze Spoonflower. Kosztowały mnie całego dolara! Teraz przynajmniej wiem czego się spodziewać jak będę zamawiać stamtąd tkaniny. Ale to poczeka, aż zmniejszę swoje zapasy...
4 i 6. Skoro mam jesień to czas na dynie! Tym razem w wersji serowej z jabłkami i cydrem. Powstała całkiem przyjemna zupa-krem. Wpadłam też na pomysł pierogów z dyni - do wypróbowania niedługo ;)
5. Czas an przeprowadzkę!
W związku właśnie z przeprowadzką i prawdopodobnym brakiem czasu/internetu/energii w następnych tygodniach postanowiłam sobie zrobić chwilową przerwę od blogowania. Wrócę do Was w kwietniu jak już wszystko będzie jako tako urządzone :)
W międzyczasie zapraszam też do rozdania na moim drugim blogu przeznaczonemu życiu w Nowej Zelandii - można wygrać słodycze i tajemnicze niespodzianki :P
Do zobaczenia!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę i życzę miłego dnia!