Kolejny tydzień za nami. Dla mnie większość tygodnia była całkiem fajna, włączając zakończenie praktyk, które sprawiły mi dużo radochy i nauczyły kilku rzeczy. Świętowałam też moją drugą rocznicę w NZ :) A potem dopadło mnie przeziębienie i weekend spędziłam na sofie, pod kocykiem z hektolitrami herbaty z miodem. Dzisiaj było podobnie, ale jutro już się muszę ruszyć z łóżka...
1. Druga z trzech zakupionych w Lushu 'uprzyjemniaczy' kąpieli. Tym razen pod nazwą Spacegirl- zero zapachu, zero piany i woda jak denaturat... Przynajmniej ładnie wyglada 2. Ciacho z okazju rocznicy- świętowałam ze znajomymi holendrami, których poznałam podczas podróży tutaj. 4. W poszukiwaniu idealnego jabłecznika- ten jest całkiem, całkiem! 5. Bebe namawiała na placki... zapomniałam jak bardzo je lubię!
Zdrówka życzę ;)
OdpowiedzUsuńCiacho wygląda pysznie <3
OdpowiedzUsuńZdrowiej ;*
Na widok placków i cydru ślinka cieknie ;-)
OdpowiedzUsuń