sobota, 27 lipca 2013

Juz jestem :)

Halo, halo już jestem! Miniony tydzień minął zaskakująco niepostrzeżenie-ledwo co się obejrzałam a tu już sobota! Trzęsienie ziemii pokrzyżowało mi część moich planów i sprawiło że kilka dni byłam taka dość roztrzęsiona ale już jest ok. Mimo tego sporo rzeczy zrobiłam w tym tygodniu, więc jestem zadowolona. Niedługo część z nich zobaczycie tutaj na blogu ;)
Przy okazji chciałabym podziękować wszystkim za miłe słowa :* Fajnie jest wiedzieć że tu zaglądacie i zostawiacie ślad po sobie! Witam tez nowych obserwatorów!

A co do Art-journala. Od dłuższego czasu dość sporo czytam., ale też również działam w zakresie swojego osobistego rozwoju. Po co? Po to żeby żyć lepiej, mieć większą satysfakcję z własnych działań i żeby nie marnować swojego czasu :) O samorozwoju będzie na blogu więcej za jakiś czas- chciałabym zeby mój blog przeztał być tylko twórczy ale żeby był twórczo-osobisty. Art-journal jest zebraniem moich przemyśleń na temat tego dlaczego, jak i co w sobie zmieniać. Myślałam, że o wiele prościej jest sklecić sensowną stronę ale jednak nie jest to takie łatwe. Cóż to mój pierwszy journal więc proszę o wyrozumiałość ;) Okładkę pokazywałam tutaj 






Strony na razie luzem- muszę kupić kółka do spinania albumu. Czekam do poniedziałku bo moja nowa szkoła znajduje się na przeciwko sklepu w którym zaopatruję się w większość moich przydasiów ;) Zgadnijcie gdzię będę spędzała przerwy :)
A co do Klucza do Szczęścia numer 1- dobrze jest sobie uświadomić, że nasze życie jest ...NASZE. Że to, gdzie w danej chwili się znajdujemy, co robimy i jak się nam układa jest konswkwencją NASZYCH wyborów i decyzji. Że to tylko MY jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie. Ludzie często lubią obwiniać  innych oswoje niepowodzenia albo brak sukcesów . Słyszeliście kiedyś " nie dostałem awansu bo teg głupi Artur z 3 piętra podlizywał się szefowi i on go dostał" albo "wykładowca się na mnie uwziął" ? Jak przyjechałam do NZ i nie mogłam znaleźć sensownejpracy to też obwiniałam wszystkich i wszystko- bo nie chcą przyjmować imigrantów, bo kryzys, bo nie mam rezydencji, bo coś tam itp. Aż pewnego dnia po rozmowie z ukochanym stwierdziłam że wina leży we mnie! I że mogę to zmienić! Tak samo zaczęłam myśleć o innych aspektach mojego życia- to że mam troszkę jeszcze kilogramów do zrzucenia to moja wina ale jako ze jestem odpowiedzialna za samą siebie i za swoje życie, to moge to łatwo zmienić. Że może mam mało znajomych tutaj na miejscu bo po prostu za mało się towarzysko udzielam... Praktycznie 90% moich problemów rozwiązuję moim nowym podejściem- analizuję dlaczego mam problem i jak się do tego przyczyniłam i naprawiam to ;) Wiem, że wzięcie odpowiedzialności za swoją sytuację życiową może być trochę przytłaczające i przerażające, ale na prawdę warto bo zyskujemy wtedy świadomość, że to my decydujemy o naszej własnej przyszłości.
Ufff to taki ogólny zarys moich przemyśleń ale chyba wiadomo o co chodzi.Nie obrażę się jak nie będzie Wam się chciało tego czytać ;)


Aaaa Tak w ogóle to od wczoraj One cheerful girl można znaleźć na fejsbuku :) Na pasku bocznym znajduje się okienko fanpejdża, na który serdecznie zapraszam!

Poza tym zapraszam serdecznie na candy- ostatni dzień na zapisy 

8 komentarze:

  1. Tak, przejęcie odpowiedzialności za własne życie się opłaca :) Sama staram się myśleć jak napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie tak się po prostu łatwiej żyje.Na początku było mi trochę trudno się przestawić ale po kilku dniach przyszło olśnienie- że moge wszystko i że to tylko ode mnie zależy co zrobie ze swoją resztą zycia. I zaczynam konsekwentnie iść w dobrym kierunku. Jedynym problemem teraz jest fakt że niektóre osoby dookoła mnie mają inną wizję dla mnie i wydaje się im że wiedzą lepiej jak powinnam żyć. Ale o tym też wspomnę w innym wpisie ;)

      Usuń
  2. To trudne, ale masz rację - warto :) Może nie wszystko na raz, bo w końcu są rzeczy ważne i ważniejsze, ale samo uzmysłowienie sobie pewnych racji jest już krokiem w dobrą stronę. A na kolejny zawsze może przyjść pora :)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudne, bo czasami trzeba się przyznać do porażki i do tego ze zmarnowaliśmy szansę czy dwie ( albo i więcej) Ale przed nami nowe wyzwania i mozliwości więc nie ma co się zamartwiać przeszłością

      Usuń
  3. Świetnie "wstrzeliłaś" się w chwilę, akurat takich słów potrzebuję, bo jestem na takim etapie swojego życia, że muszę wziąć się w garść i ogarnąć wszystko co wokół mnie i samą siebie :-) już powoli dochodzę do tych samych przemyśleń...;-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy chyba ma w życiu takie okresy kiedy dochodzi do wniosku ze trzeba cos w życiu zmienić i że trzeba wziąć się w garść :) Trzymam kciuki za ogarnięce siebie i otoczenia!

      Usuń
  4. Dobrze prawisz :) Jak się same za siebie nie weźmiemy to nikt tego za nas nie zrobi. A marudzić jest łatwiej niż zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie- marudzenie nic nam nie daje, psuje humor wszystkim dookoła i wcale nie sprawi że jest nam lepiej- nie widzę żadnych w tym plusów więc po prostu nie ma sensu narzekać i lepiej zacząć działąć ;)

      Usuń

Dziękuję za wizytę i życzę miłego dnia!

Pages - Menu