Zaczął się lipiec- od zawsze mój ukochany miesiąc. Kojarzący mi się z beztroską, zabawą i wolnością. Zawsze z dziadkami jeździłam na małą, zapomnianą wioskę do rodziny, gdzie jako miastowa dziewczynka mogłam się wyszaleć- konie, krowy, świnie, pomoc w żniwach, całe dnie spędzane na dworze... Szczęśliwe dzieciństwo. Lipiec to też miesiąc moich urodzin, które zawsze jakoś mnie zaskakują, bo jakoś tak za szybko po sobie przychodzą ;) Lipiec to też grille ze znajomymi, imprezy do wczesnych godzin porannych, jagody ze śmietaną, zabawy z młodszą siostrą...
Ciężko mi się przestawić na tutejszy lipiec, będący środkiem zimy! Na deszcze, wiatry i niskie temperatury. Na brak znajomych, rodziny i nawet głupich jagód- bo tu tutaj tylko paskudne borówki amerykańskie... Jakoś tęskno mi się zrobiło, ale staram się nie poddawać czrnemu humorowi i na rozweselenie zrobiłam sobie bransoletkę. Prosta a całkiem efektowna- takie lubię!
Pomysłowa i fajnie się prezentuje :) I nie poddawaj się złym mocom - będzie dobrze - w końcu przyjdzie wiosna i jakby nie patrzeć bliżej Ci do niej niż nam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Generalnie rzadko się poddaję tęsknocie i czarnym myślom, ale co najdziwniejsze- dopadają mnie czasami w te najlepsze dni. Wczoraj rzuciłam pracę, cały dzień chodziłam nabuzowna pozytywną energią tyle że nie miałam się z kim nią podzielić i chyba dlatego ;) Ale dzisiaj wstałam i już jest dobrze!
UsuńJa mam podobne wspomnienie związane z lipcem - wakacje u dziadków na wsi i ta błoga beztroska... Ach... Jak to było dawno ;) Tylko jagód dobrze nie wspominam, bo o 5 rano pobudka i do lasu na zbieranko ;) Heh :)
OdpowiedzUsuńA bransoletka cudna!!!
Mnie też budzili rano na te jagody i też za bardzo tego nie lubiłam, ale jak już się weszło do lasu to nie marudziłam. Poza tym mogłam sie nimi objadać do woli :) A na obiad makaron z jagodami i jagodzianki :D
UsuńW takim razie pozostaje życzyć pogody ducha. Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie!
Usuń